2017 Malta, Gozo

   „Rodzinna majówka na Gozo” zorganizowana została przez Centrum Nurkowe Aquatek z Bydgoszczy. Ponieważ grupa była dosyć spora (około 50 osób), a startowaliśmy z różnych lotnisk, punktem spotkania był port lotniczy na Malcie. Malta przywitała nas temperaturą około 20 stopni Celsjusza, co było dosyć miłym zaskoczeniem w przeciwieństwie do Berlina, który pożegnał nas temperaturą około zera stopni. Zapewne był to rewanż za Stalingrad i parę innych rzeczy, ale… o tym kiedy indziej 😉

Z portu lotniczego autokarem przejechaliśmy na drugi koniec wyspy do terminalu promowego Cirkewwa Ferry – czas przejazdu 30 kilometrowej drogi to około godzina w szczycie (nocą 30-40 minut). Później przepakowanie bagaży na prom i przeprawa na Gozo.

   Przeprawy pomiędzy Maltą a Gozo obsługuje linia Gozo Chanel. Promy kursują przez całą dobę co około 45 minut. Bilet zwykły kosztuje 4,65 euro i tutaj ciekawostka – tak naprawdę jest to cena biletu z Gozo na Maltę, ponieważ bilet można kupić podczas drogi powrotnej, a z Malty można popłynąć bez biletu. Podczas jednodniowej wycieczki lepiej jednak kupić bilet w terminalu na Malcie, ponieważ na Gozo, gdy już późnym popołudniem lub wieczorem wszyscy chcą wracać, można utknąć w bardzo długiej kolejce do kasy, a potem w następnej na prom, więc transfer może się wydłużyć do kilku godzin. Sama przeprawa trwa około 30 minut. W słoneczny dzień czas można spędzić na przestronnym pokładzie widokowym, gdzie można zobaczyć fajne widoki – w tym zarówno małe łódki jak i duże statki wycieczkowe.

   Prom dopływa do portu Mgarr na Gozo. Mgarr jest największym portem na wyspie – jedynym w którym jest przystań promowa. W porcie znajduje się również duża marina oraz przystanki dla komunikacji lokalnej oraz autobusów turystycznych. Generalnie – ciasno, duży ruch, dużo ludzi, ale kolorowo i urokliwie. Nad portem góruje kościół zbudowany w charakterystycznym maltańskim stylu.

Teraz takie dwie uwagi:

– skończyły się łatwe nazwy własne (Malta, Gozo, Mgarr, itp.) z zaczynają się nazwy, w których króluje litera X 😀
– jak zobaczyłem kościół w Mgarr, to pomyślałem sobie że fajny i że zrobię zdjęcie, ale potem podczas zwiedzania Gozo, nagromadzenie kaplic kościołów i pomników papieży (w tym naszego JPII) spowodowało, że bałem się włączyć radio, bo wiadomo – ojciec R. ma zasięg w całej galaktyce, a to mogłoby doprowadzić do poważnej choroby psychicznej mojej oraz osób towarzyszących 🙂
– no dobra, jeszcze trzecia, ale tutaj akurat byłem pozytywnie zaskoczony, ponieważ widziałem trzy pomniki naszego Papieża, na który był przedstawiony w sile wieku, takiego jakiego ludzie chcą pamiętać, co jest akurat przeciwieństwem tego co pojawia się w Polsce – jak grzyby po deszczu pojawiają się „artystyczne” instalacje, które wyglądają jak karykatury…

   Zmiana klimatu – po wyjściu z promu zmęczeni (ale weseli) podróżą wpadliśmy w tłum osób czekających na prom. Tak jak napisałem wyżej, w godzinach szczytu jest naprawdę ciasno, ale zwartą tyralierą dotarliśmy na parking terminala, gdzie czekał na nas Paweł z ekipą z bazy nurkowej, którzy przewieźli nas do miejscowości Qala (nie ma X w nazwie!) i tam do domków.

 O standardzie domków za chwilę, na początek domy, które zajmowaliśmy: „Domek 1,2,3”, „Post”, „Apartament”, „Delfin” i „Czerwony”. I tutaj ciekawostka – „Czerwony” tak naprawdę miał kolor niebieski, ale sąsiadował z nim domek w kolorze czerwonym, który był niebieski. Niby proste, ale wyjdź tu człowieku w stanie nieważkości do sklepu i wróć 😀 Co do domków, to nie są to domki w dosłownym rozumieniu. Zapominamy o znanym w Polsce typie „Brda” kryty blachą falistą (delux) lub papą (standard) i przenosimy się w ciut inną czasoprzestrzeń. Na Gozo są to tzw. „farmhouses” domy wybudowane z piaskowca, posiadające 2,3 lub więcej sypialni z odrębnymi łazienkami, basen oraz naprawdę dużo przestrzeni, nie mówiąc o w pełni funkcjonalnym wyposażeniu (kuchnia, pralka, grill). Poniżej kilka zdjęć z Delfina, w którym mieszkaliśmy w pięć osób dorosłych i trójkę nieletnich (przywiezionych ze sobą z Polski, żeby nie było) 😀

   Teraz w telegraficznym skrócie o samej wyspie. Gozo jest oddalone od Malty o dwa i pół kilometra. Stolica to Rabat (tak jak Markoa – przyda się do krzyżówek. Wymiary – 7 na 14 kilometrów. Mieszka tutaj około 35 tysięcy ludzi. Ruch jest lewostronny i pomimo tego, że najwyższy szczyt wyspy ma mniej niż 200 metrów nad poziomem morza, jedzie się albo z górki albo pod górkę. Jeżeli chodzi o jakość dróg, to jako Polacy nie mamy się czego wstydzić 😉 Malta jest w strefie euro, jednak koszty życia (zakup podstawowych produktów – chleb, mleko, piwo, wino, wódka) są porównywalne do cen w Polsce, tym bardziej, że funkcjonują tu takie same „sieciówki” jak u nas. Podstawowym materiałem budowalnym jest piaskowiec (napisałem pisowiec, ale autokorekta była czujna jak ważka), więc, na wyspie dominuje taki kolor wymieszkany z zielenią. Strefa czasowa jest taka sama jak w Polsce, gniazdka są typu angielskiego, więc potrzebna jest przejściówka. Wyspa ma bogatą historię i w związku z tym znajduje się tutaj dużo zabytków. O części będzie poniżej, a jeżeli nie będzie to proponuję doczytać w intrenecie lub przewodniku, bo są to dosyć ciekawe tematy.

Pięć kolejnych dni było dniami nurkowymi. Na miejscu korzystaliśmy z bazy nurkowej Blue Waters Dive Cove oraz usług Kasi i Pawła z Free Life. Ponieważ osób nurkujących było ponad 30 w różnych stopniach zaawansowania, zróżnicowane też były nurkowania oraz dobierane pod tym kątem miejsca nurkowe. Opiszę, te w których byłem osobiście, ponieważ „cośtam” pod wodą sfotografowałem i w związku z tym „cośtam” pamiętam.

DZIEŃ PIERWSZY

Nurkowanie 1 – zatoka XATT L-AHMAR
Pierwsze nurkowanie przeznaczone na dobranie balastu, sprawdzenie sprzętu. Ładne zielone „łączki” i dużo drobnych rybek.

DZIEŃ PIERWSZY

Nurkowanie 2 – zatoka MGARR IX-XINI
Fajna zatoczka z restauracją. Tutaj spotkaliśmy się wszyscy łącznie z najmłodszymi , którzy nurkowali wspólnie z rodzicami. Łagodne zejście do wody, praktycznie brak falowania. Pod wodą napotkaliśmy się między innymi na „latające ryby”. Po prawej stronie klifu znajduje się mała jaskinia z piaszczystym dnem.

DZIEŃ DRUGI

Nurkowanie 1-  zatoka XATT L-AHMAR
Druga część zatoki – inne zejście.

DZIEŃ DRUGI

Nurkowanie 2 – Ras il-Hobz – Middle Finger

Formacja skalna zwana „środkowym palcem” wznosi się pionowo z głębokości około 40 metrów na głębokość 10 metrów pod poziomem morza.

DZIEŃ TRZECI

Nurkowanie 1 – wrak P31

Trzeci dzień to nurkowania z łodzi. Płyniemy z Mgarr w rejon wyspy Comino. Tam pierwsze nurkowanie to wrak łodzi patrolowej zatopionej w 2009 roku jako sztuczna rafa i atrakcja turystyczna. Położony na piaszczystym dnie, więc ładnie z nim kontrastuje.

DZIEŃ TRZECI

Nurkowanie 2 – farma tuńczyków – St. Paul’s Bay, Malta

Następnie przepływamy na Maltę do miejscowości Bugibba (St. Paul’s Bay), gdzie nurkujemy w farmie tuńczyków. Ciekawe doświadczenie, w szczególności, że wpłynęliśmy do środka ławicy, która poruszając się powoduje konkretny wir, który albo ściąga mocno w dół, albo wyrzuca na powierzchnię. Po zakończeniu nurkowania dowiedzieliśmy się, że „do środka” ma różne definicje 😉 Ale i tak było fajnie!

DZIEŃ CZWARTY

Nurkowanie 1 – Dwejra –  Blue Hole

Kolejne z nurkowań to chyba najbardziej znane miejsce na Gozo – zatoka Dwejra i Azure Window. Niestety Lazurowe Okno zostało zniszczone podczas sztormu na początku 2017 roku, jednak znajduje się pod wodą w postaci gigantycznych puzzli 😉

DZIEŃ CZWARTY

Nurkowanie 2 – Dwejra – Inland Sea

Inland Sea jest to zatoka położona kilkaset metrów od zatoki Dwejra. Kolejne z miejsc na Gozo, w którym trzeba być. Na otwarte morze wypływa się skalnym tunelem o długości około 80 metrów i głębokości przy wyjściu w morze około 26 metrów. W zatoce można odpocząć, zjeść, wypożyczyć łódź i popływać wzdłuż klifów.

DZIEŃ PIĄTY

Nurkowanie 1 – Billinghurst Cave

Jest to najdłuższa jaskinia na Gozo, ma około 130 metrów długości. Zarówno zejście do tej jaskini, jak i do kolejnej znajduje się na klifie i jest dosyć wymagające, co widać na jednej z fotografii – można porównać wielkość auta, do wysokości klifu. Obydwa miejsca znajdują się w północnej części wyspy i oddalone są od siebie o kilkadziesiąt metrów. Ciekawostką jest to, że na klifach znajdują się baseny solne (panwie) służące do pozyskiwania soli morskiej.

DZIEŃ PIĄTY

Nurkowanie 2 – Cathedral Cave

Jaskinia do której wejście znajduje się na głębokości koło 15 metrów pod powierzchnią. Nazwa pochodzi od potężnego sklepienia jaskini z małym otworem nad wejściem, przez który wpada światło. Od dołu bije błękitna poświata, która sprawia, że woda „świeci” na niebiesko.

     Przedostatni dzień pobytu wykorzystaliśmy na zwiedzenie wyspy, ponieważ dni poprzedzające były dosyć intensywne i nie było czasu oraz chęci na jakieś dłuższe wycieczki. W wolnym czasie wieczorami obeszliśmy jedynie Qalę oraz miejscowe restauracje. Co do restauracji to krótko – serwują dobrze przyrządzone owoce morza, porcje są naprawdę duże, a nawet jak ktoś jest bardzo wybredny, to powinien wyjść i najedzony i zadowolony. Zapomniałem dodać jeszcze, że „ciocie” które nie nurkowały zorganizowały najmłodszym półkolonie, za co jesteśmy bardzo wdzięczni, bo mogliśmy w pełni wykorzystać czas przeznaczony na nurkowania 😀

    Wracając do zwiedzania Gozo – może nie najszybszą, ale logistycznie najlepszą i najwygodniejszą opcją jest skorzystanie z piętrowych autobusów Hop On – Hop Off. Całodniowy bilet kosztuje 18 euro dla dorosłych i 10 euro dla dzieci. Autobusy poruszają się po wyznaczonych trasach i na każdym przystanku można wysiąść, zostać ile się chce, a następnie kontynuuje się podróż do następnego miejsca kolejnym autobusem, którym nadjedzie. Autobusy pojawiają się na przystankach co 45 minut.

Wyspa niby nie jest duża, ale zwiedzenie wszystkich miejsc może zająć cały dzień. Dodatkowo w autobusie otrzymuje się słuchawki i można skorzystać z przewodnika w kilkunastu językach, w tym w języku polskim. My zaczęliśmy przejażdżkę od portu Mgarr. Po drodze mijamy Rotundę w Xewkija – jest to Kościół Świętego Jana Chrzciciela będący też nieoficjalną siedzibą Suwerennego Rycerskiego Zakonu Kawalerów Maltańskich.


Następny przystanek to stolica wyspy Rabat (Victoria). Po spacerze wąskimi uliczkami Starego Miasta wspinamy się do Cytadeli, gdzie znajduje się między innymi muzeum, prochownia, katedra, ale przede wszystkim – skąd rozpościera się widok na całą wyspę.

Po powrocie na Stare Miasto zasłużony odpoczynek przy lokalnym piwie i kontynuujemy przejażdżkę przez Dwejrę (nie wysiadamy, bo spędziliśmy tam cały dzień podczas nurkowań), obok kościoła Ta’ Pinu (należy do najważniejszych na Malcie, ale kościół już był, więc jedziemy dalej) i wysiadamy w zatoce Xlendi.

   Miejsce wysoce turystyczne, ale urocze. Dużo małych restauracji, lazurowa woda, czego jeszcze więcej potrzeba? Tutaj wynajęliśmy małą łódź motorową i popływaliśmy wzdłuż klifów oraz jaskiń. Polecam z uwagi na widoki. My akurat skorzystaliśmy z opcji „ze sternikiem” ale bez problemu można taką łódź wypożyczyć na cały dzień i po krótkim instruktażu poruszać się w obrębie całej Malty.

   Z Xlendi zmęczeni upałem jedziemy bezpośrednio do portu Mgarr po drodze mijając między innymi pomnik Jezusa obok Marsaflon (każdy kraj ma swój Świebodzin), wiatrak w Xaghra i kościół w Nadur.

    Część rzeczy ominęliśmy z premedytacją – trzeba mieć pretekst, żeby wrócić na Gozo, a wrócimy, bo warto. Przyjemne miejsce, sympatyczni ludzie, dobre jedzenie – urlop jak marzenie 😉 Oczywiście wszystko co dobre, szybko się skończyło. Gozo pożegnało nas jakąś surrealistyczną mgłą.

Po północy zebraliśmy się na prom, który w nocy był prawie pusty, potem szybki przejazd na lotnisko, samolot… i do pracy. A co dalej? Ha! Wiem, ale nie powiem 😀


error: Nie kopiuj!!!