W listopadzie ponownie wylądowaliśmy w Lwowie, tak jak poprzednio – dotarliśmy samolotem z Wrocławia. Pogoda była jesienno – zimowa i praktycznie cały czas padało, więc korzystaliśmy z „okienek pogodowych”, żeby przejść się po mieście i nie moknąć.
W zasadzie wszystko, co zobaczyliśmy opisane jest we wpisie z poprzedniego wyjazdu, ale teraz nastawiłem się na nocne zdjęcia Lwowa i specjalnie targałem ze sobą większy statyw. Myślę, że było warto!
Co do pory roku, to też jest dobry czas na Lwów, ponieważ jest mniej turystów zarówno w samym mieście jak i w lokalach. W popularnych miejscach, na przykład „Gasova Lampa”, „Mazox-cafe” lub „Pod Arsenałem”, latem trzeba odstać w kolejkach nawet dwie godziny, czego można uniknąć poza sezonem, a z czego też oczywiście skorzystaliśmy… ale to inna, długa historia 😉
To samo miejsce w listopadzie…
… i w lipcu!
Udało nam się też zobaczyć Cmentarz Łyczakowski po zmroku… i po zamknięciu. Byliśmy tam sami i o ile odnowiona część w nocy prezentuje się okazale, to stara część przypomina sceny z horrorów. Można poczuć się naprawdę nieswojo.
Poniżej link do galerii z lipca i listopada – możecie sami zobaczyć jak wygląda Lwów o różnych porach roku. Czego zabrakło? Śniegu, bo wtedy wszystko wygląda jeszcze inaczej, ale to następnym razem 🙂